Życie z adoptowanym psiakiem… Ridzia
Tą psią dziewczynkę zaadoptowałam siedem lat temu. Wtedy z wiadomych względów Ridzia nie była taka jak teraz. Adoptowałam psa, który na pewno bardzo dużo przeszedł w swoim psim życiu i niestety przeszłość odbiła swoje piętno w postaci takiej, że Ridzia była agresywna, niekontaktowa, bardzo źle reagująca na wszystkie inne psy, czyli na sam widok z chęcią mordu, bardzo pobudzona, kompletnie nie radząca sobie ze swoimi emocjami, starsznie zafiksowana na punkcie piłki i wiecznie dopadająca każdego, aby móc na nim kopulować.
Ridzia przed moją adopcją zmieniała domy, w jednym doszło do ataku na osobę dorosłą płci żeńskiej i dziecko. Ale dlaczego tak się stało, należałoby dokładnie to sprawdzić. Zaczęłam krok po kroku najpierw przede wszystkim poznawać Ridzię na ile to było możliwe, bo wiadomym jest, że to stopniowo zawsze z czasem wychodzi, co siedzi w psiaku
Potem zaczęłam przeprowadzać proces resocjalizacji i krok po kroku nad wszystkim pracowałyśmy. Nie było łatwo. Było różnie, raz lepiej, raz gorzej, raz dobrze, raz bardzo źle, ale wszystko na spokojnie, powolutku i w końcu się zaprzyjaźniłyśmy, a Ridzia bardzo mocno mi zaufała. Cały proces przeprowadzanej resocjalizacji odbywał się w sposób mądry, przemyślany i humanitarny
I tutaj proszę, aby zapamiętało to jak najwięcej osób, które zaadoptowały psa i mają z nim problemy a doradza im się pastwienie nad tym psem, tresowanie go, wymuszanie coś na nim, kazanie mu na siłę być posłusznym i kazanie zakładania psu wszelkich parszywych narzędzi powodujących ból i strach typu: kolczatki, łańcuszki zaciskowe, obroże prądowe i dławiki. Ridziunia przede mną musiała być targana przez innych na którymś z tych badziewi, ponieważ ma od tego przyduszoną tchawicę i bardzo długo się dusiła, szczególnie jak była zdenerwowana.
Przy mnie Ridzia nigdy nie zaznała już nic złego i nie zazna. Wyciągnęłam ją z jej poważnych problemów poprzez mądrą pracę z nią i mądre prowadzenie jej przez życie, ale zawsze mam z tyłu głowy, że podczas różnych czynników sprzyjających danemu niepożądanemu zachowaniu z przeszłości może na jakiś czas coś wrócić z dużą tylko różnicą, że szybko sobie z tym radzimy .
Nie wyobrażam sobie, aby zrobić coś z takim psiakiem, zresztą jak z każdym innym używając jakiejś beznadziejnej przemocy. A niestety jeszcze dużo „znawców” tak ludziom sugeruje nie patrząc kompletnie na dobrostan danego psa, ani też w sumie na dobro człowieka, bo tak źle traktowane psy w końcu nie wytrzymują i wybuchają
.
Ktoś kto nazywa siebie „znawcą” i każe innym stosować przemoc w stosunku do swoich zwierząt dla mnie jest mniej niż zerem i zwykłym pastwicielem i nie mam szacunku dla takich ludzi. Zagubione psy potrzebują mądrych, empatycznych ludzi mieć przy sobie, którzy będą rozumieć te psiaki, postępować z nimi mądrze i w sposób humanitarny. Pamiętajmy o tym zawsze, jeżeli usłyszymy, że z psem trzeba krótko i ostro.