Z NASZEGO ARCHIWUM. MIŁKA.
Opublikowano: 2022-11-30

Z NASZEGO ARCHIWUM. MIŁKA.

Na tych naszych archiwalnych zdjęciach poniżej jest Miłka, amstaffka która ponad 10 lat temu trafiła skądś tam do schroniska. Teraz jak tak sobie przypominam to właśnie przez Miłcie poznałyśmy się z Magdą, bo w tamtym czasie Magda jako niezależna osoba z zewnątrz, od siebie robiła dla tych wszystkich bezdomnych zwierząt w szczególności bullowatych, znaczenie więcej niż nie jeden pracownik, kierownik, wolontariusz, czy każdy inny odpowiedzialny w tamtym czasie za życie, Miłki które było paskudne , zapewne przed tym jak trafiła do schroniska no i na pewno po tym jak trafiła do schroniska, a później jak straciła jedyną osobę, której na niej zależało, czyli Magdę.

A zaczęło się to wszystko tak, że ja również przychodziłam do schroniska niezależnie, od siebie, dla tych wybranych psiaków (bo wszystkim pomóc i sprawić radość się nie dało), z dobroci i chęci pomocy, bez żadnych durnych układów i układzików, gdzie tylko każdy patrzył na swoje cztery litery i żeby wszystko wszystkim się zgadzało… słynne hotelikowanie i ciągłe zbieranie na to — hmmm czytasz i nie za bardzo rozumiesz?  A to pamiętaj, że jak nie rozumiesz o co chodzi to chodzić może tylko o jedno…. Oczywiście jak zawsze kosztem psa…

Miłki boks znajdował się obok boksu sharpeja Grubego, któremu pomagałam poradzić sobie ze swoimi emocjami na tyle ile było to możliwe, aby pomóc mu znaleźć potencjalny dom, a jego potencjalnej nowej rodzinie powiedzieć o nim wszystko co zaobserwowałem odnośnie zachowania i zdrowia, bo ono również kulało, a nikt się tym nie interesował…

Wracając do Miłki, ja codziennie przychodziłam do Grubego, a obok w podobnym czasie przychodziła do Miłki Ona czyli Magda.

Przez pierwszy miesiąc dzień w dzień siedziała przy boksie Miłki pokazując jej całą swoją postawą ciała i ucząc ja, że nic z jej strony jej nie grozi. Miłka na tamten czas była bardzo agresywna, a na widok człowieka startowała do krat jak torpeda, ale jaka też miała być w takich warunkach??? Ciągły stres, brak umiejętnego podejścia do niej ze strony osób, które miały się nią zajmować, często niesprzątnięty boks i jedzenie rzucane jak najgorszemu łotrowi, często brak wody, brak spacerów.

A ta Magda tak siedziała dzień w dzień przez ponad miesiąc pod tym boksem, a Miłka zaczynała wychodzić do niej ufniej.

Kiedy psia dziewczynka przestała się rzucać do krat na widok Magdy, ta postanowiła że danego dnia zabierze ją na spacer, pierwszy spacer po bardzo długim czasie wegetowania w schroniskowym boksie.

Pamiętam jak dziś, kiedy wróciłam ze spaceru z Grubym widok Magdy w kurtce puchowej w środku lata w 30 stopniowym upale (oczywiście kurtka miała być zabezpieczeniem że gdyby coś to Miłka nie ugryzie odrazu ciała, tylko kurtkę… i oczywiście człowiek zdawał sobie sprawę, że to żadne zabezpieczenie, ale jednak zawsze coś).

Dziewczyny wyruszyły na spacer. Magda ryzykując bardzo dużo, bo w razie czego mogła liczyć tylko na siebie, bo Miłka akceptowała tylko ją (a tak szczerze mówiąc to i tak każdy z tych co byli za nią formalnie odpowiedzialni miał to w nosie ), bo nikt nawet nie zainteresował się tym gdzie jest Magda i gdzie jest pies.

Ja czekałam, pomimo tego, że spacer był długi, ale czasowo nie dystansem, żadnych wariactw, spokojne chodzenie, danie czasu na zapoznanie się ze wszystkim psiakowi, który od wielu miesięcy nigdzie nie wychodził… I nie było  nakręcania w postaci, piłeczek patyczków, biegania szaleństw tak jak to się przeważnie odbywało , kiedy już jakiś bullowaty bardziej dostępny dla tych co brali się za pomaganie, a zero umieli i nie mieli o tym w ogóle pojęcia — bo takie głupie wariactwa kompletnie tym psom nie pomagały, o czym zawsze mówiłyśmy.

Już nie raz pisałyśmy jak należy podchodzić do mądrej pomocy psom po przejściach szczególnie bullowatym w schroniskach, o czym można poczytać na w zakładce „Trudne sprawy” https://likedog.pl/trudne-sprawy choć i tak mam wrażenie, że przez te 10 lat to jednak niestety mało się zmieniło w kwestii umiejętnej i mądrej pomocy psom po przejściach, a tylko nastąpił jeszcze większy wysyp wszelkich pseudo pomagaczy szczególnie bullowatym, którzy kompletnie nie znają się na psiej psychice i nie wiedzą jak im w sposób mądry pomagać, bo pomoc bullowatym to nie targanie przez nich opon, bieganie na bieżni, prowokowanie ich do wiszenia na drzewach, szarpanie się, czy dziki pęd za piłeczką.

Od czasu kiedy nastąpił przełom i Miłka zaakceptowała Madzię, psia dziewczyna codziennie chodziła na spacerki z nią. Psia dziewczyna przy odpowiednim do niej podejściu bardzo zaczęła się zmieniać.

Widząc jak ona pięknie się zmieniała oczywistym było, że Miłka mogła znaleźć dom, oczywiście jako jedynak, bez innych zwierząt , bo ta skrzywdzona przez ludzi psia dziewczynka jak już komuś zaufała to kochała całym sercem i była tylko dla tego człowieka i mu ufała.

Miłka potrzebowała, zresztą chyba jak każdy pies po przejściach świętego spokoju, mądrej miłości, zaspokojenia potrzeb psich nie ludzkich, a co najważniejsze szacunku i zrozumienia a nie agresji i awersji, czego zaznała od durnych ludzi, bo reagowała tym samym, co jest zrozumiałe.

Wniosek też jest jeden jakby ktoś naprawdę chciał pomóc tej psiej dziewczynie w wyjściu na prostą to by to zrobił i to tam gdzie ją osadzili, ci co mieli obowiązek o nią zadbać, ale jak wiadomo tego nie robili.

Po zaprzestaniu przez nas niby z własnej woli, ale jednak wymuszonej (bo mądry, myślący człowiek zawsze będzie niewygodny dla kogoś, kto wie, że ten ktoś widzi wszystkie machloje i złe traktowanie psiaków), pomagania w miejscu, gdzie siedziała Miłka i wielu naszych podopiecznych, psia dziewczyna wylądowała już na stałe do końca swojego życia za kratami z zawieszoną kłódką, aby nikt przypadkiem czegoś z nią nie próbował – skazana na dożywocie .

Oczywiście psia dziewczyna z polecenia pewnych osób była od czasu do czasu wyciąganą z boksu w kagańcu przez pracownika, który sam się jej bał tylko na przysłowiowe „słitfocie” , bo przecież trzeba było ją pokazać ludziom, którzy wpłacali na hotelikowanie  przecież musiało się zgadzać… , tylko co z tego miał ten biedny psiak.

No, ale jak to zawsze mówimy osoby mądre, myślące, analizujące i chcące przede wszystkim dobrze dla tych co sami nie mogą się obronić, czyli psich istot, a w szczególności psów po przejściach, nigdy nie będą po drodze tym co kombinują i w nosie mają te zwierzęta, a patrzą tylko na swoje cztery litery.

Po odejściu długo tęskniłyśmy za tymi, których musiałyśmy zostawić.

Madzia odchodząc adoptowała Redzia , o którym pisałam ostatnio, ja adoptowałam mojego najwspanialszego Bolka , któremu też Magda uratowała życie, które prawie stracił, tam gdzie został osadzony, a siedział tam gdzie Miłka i Redziu.

Jak ja pamiętam tą nasza Miłcię, jak zaakceptowała mnie na tyle, że mogłam z nią też spacerować . Jake to było piękne, że wraz z upływem czasu, a musiało go upłynąć kilka dobrych tygodni pies, który na widok człowieka reagował agresją, po zaakceptowaniu wybranego człowieka, był w stanie pójść na spacer i cieszyć się nim i odetchnąć i zaznać trochę normalności.

Na kilku zdjęciach Miłeczka jest też w miejscu gdzie później powstał psi College LikeDog , dla właśnie takich psich istnień jak Ona na maksa skrzywdzonych przez ludzkie kanalie, które zawodzą te biedne psie istoty na całej linii.

Miłka po prostu umarła w schronisku z kłódką na klamce, a ja tylko mam nadzieję, że pamiętała te piękne chwile które dała jej od siebie Madzia  wyrywając ją choć na chwilę z miernoty jej beznadziejnego życia i mam też nadzieję, że ta psia dziewczynka pamiętała też mnie, tą którą tak bardzo przeżywała , to że może spacerować obok Miłki i że mi na to ta psia dziewczyna pozwala.

To Ona otworzyła mi oczy, że każdemu psu można pomóc, tylko trzeba wiedzieć jak, trzeba mieć wiedzę i doświadczenie, mieć otwarty umysł, być wyczulonym na psie potrzeby i rozumieć je i w tym pomaganiu nie można być ludzkim egoistą , tylko trzeba zdać sobie sprawę z tego, że to ten pies jest najważniejszy i to jego potrzeby są ważne, a nasze ludzie egoistyczne zachcianki naprawdę w procesie resocjalizacji takiego psa mało tutaj znaczą.

Pamiętaj Miłciu, że są dwie takie osoby, co Ciebie pamiętają, to jak wiele od siebie dawałaś po tym jak obdarzyłaś już kogoś zaufaniem i szacunkiem, na które trzeba było sobie u Ciebie bardzo długo i wytrwale zapracować…. 

Kontakt do psiego Collegu LikeDog:

 Tel. 607 307 131