Niby nastały lepsze czasy pod względem tolerancji i zrozumienia w stosunku do psów, ale to, że się o czymś dużo publicznie “krzyczy” nie ma nic wspólnego z codzienną rzeczywistością. Często wymienione na zewnątrz słowa, typu: “Ja kocham swojego piesiuńcia” w rzeczywistości nie są odzwierciedleniem tej faktycznej, mądrej miłości.
Bo miłość do psa, to na pewno nie:
- bicie go,
- szarpanie nim,
- duszenie go,
- kopanie,
- przyciskanie do ziemi,
- straszenie go,
- wywieranie na nim presji
- i powodowaniem, że musi on coś zrobić, bo nie ma innego wyjścia, na przykład stosując korekty zakładając psu na szyję kolczatkę, obrożę prądową, łańcuszek zaciskowy, czy innego rodzaju badziewia.
W tych zwariowanych czasach, gdzie ludzie są “uczeni”, że wszystko trzeba szybko, biegiem i na wariata, takie samo mają często podejście do swoich psów, że:
- mają się one szybko uczyć,
- szybko wszystko zrozumieć,
- mają znać od momentu przybycia do domu, zasady panujące w nim,
- mają wszystko od razu znać dookoła,
- niczego się nie bać,
- mieć dobre maniery i nie przynosić wstydu.
Mało kto zdaje sobie sprawę z tego typu tak myślących ludzi, że wszystko wymaga dużej pracy. Nie ma tak, że nabędziemy psiego cudotwórcę i najmądrzejszego. Żeby mieć fajnego, mądrego i co bardzo ważne kontaktowego psa, musimy sobie na to zapracować i to wypracować. Najgorsze, co może być, to kiedy pies za wszystko z czym sobie nie radzi obrywa na wszelkie sposoby. Właściciel myśli, że karnością “wychowa” swojego psa, a stopniowo wpycha go w jeszcze większe problemy, no i również siebie też wpycha w te problemy, bo jeżeli jedno pies zrobi coś ze strachu, co mu każemy, a potem odreagowując da sobie upust w czymś innym, na przykład niszcząc nam mieszkanie. Później jak już wszystko zapętli się tak bardzo mocno, właściciel szuka pomocy i dla psa i dla siebie.
I pojawia się pies, który się wszystkiego boi, nic nie zna, atakuje wszystkich i wszystko dookoła, właściciela się boi okrutnie, gdyby mógł uciekłby z zasięgu jego wzroku i właściciel, który ukrywając kipiącą z niego złość mówi: “Ale ja tego bydlaka tak kocham”.
I takie urywki rozmowy, które toczą się w dialogu. Mimo, że często co usłyszę, co pies przeszedł, muszę zachować spokój i dyplomację w myśl, że każdy jest tylko człowiekiem, każdy ma prawo do błędów i najważniejsze, że chce się zmienić i coś naprawić. Gorzej jak jest inaczej.
- Ja: “Muszę powiedzieć, że smutne to wszystko bardzo i rozumie Pan dlaczego tak mówię, po tym co panu wytłumaczyłam, ale najważniejsze, że chce się pan zmienić i trzeba pomóc psu, bo widzi pan, że to strzępek nerwów”
- Właściciel: “Nooo tak, trzeba coś zrobić bo z debilem nie idzie żyć”
- Ja: “To nie jest debil, to na pewno mógł być wspaniały pies, tylko został nie tak poprowadzony”
- Właściciel: “Aj Pani to pewnie wszystkie psy broni”
- Ja: “Ktoś musi, one same nie umieją się obronić”
- Właściciel: “No to jak nie jest takim debilem, za jakiego go mam, to jak go szybko oduczyć, żeby przestał się sku….l rzucać na wszystkich dookoła, nic na gnoja nie działa, już tyle razy wisiał na kolczacie, już tyle razy dostał tak w domu za to wpierd… a do gnoja nic nie dociera. Ostatnio rzucił mi się na dzieciaka pod blokiem. Ledwo gnoja utrzymałem”
- Ja: “On się wszystkiego szybko nie nauczy, proszę zobaczyć w jakim jest stanie. Widział pan, jak on się wszystkiego boi, nie zna? A pana zachowanie doprowadziło do tego, że zaczął atakować z podwójną siłą”. Najpierw, to należy między panem a psem odbudować prawidłową więź, a to nie będzie łatwe a wręcz nieosiągalne, jeżeli pan nie zmieni swojego myślenia. Teraz najważnjwjsze, że pan wie, co może zrobić pies na spacerze, zdaje pan sobie z tego sprawę i dopóki nie zaczniemy stopniowo wprowadzać planu resocjalizacji, musi pan zachować wszelkie normy bezpieczeństwa. Czy da pan radę zaprzestać pastwienia się nad swoim psem i dać mu teraz spokój, nie dotykać, nie cudować z nim?
- Właściciel: “No jak mam go nie dotykać? Nie wytrzymam bez tarmoszenia go”
- Ja: “Zapytałam pana również o bicie, a co do dotyku, proszę zerknąć jak on się kuli, jak pan wyciąga w jego stronę rękę. Doprowadził pan do takiego stanu, że psiak nie chce mieć z panem kontaktu, teraz nie dotykając go oszczędzi mu pan nerwy i nie będzie musiał być ciągle na czuwaniu, jakie ma pan względem niego zamiary “
- Właściciel: “Mam go nie bić, mam nie dusić, koniec z karą zamykania w piwnicy, mam wyrzucić kolczatkę, mam go na razie nie dotykać i mam go jeszcze zrozumieć??? Kurcze nie za dużo pani wymaga?
- Ja: “Jeżeli pan się nie zmieni, nasza praca nie ma sensu. Pana pies jest w ciężkim stanie psychicznym. Tutaj musimy zacząć od zmienienia myślenia i zachowania u pana”
- Właściciel: “Nie mam wyjścia, bo gnój w końcu kogoś pogryzie, albo zagryzie. No właśnie, bo jak tak już się rzuca na ludzi też, tak jak z wściekłością na tego dzieciaka ostatnio co mówiłem, to gdybym go nie utrzymał, mogły pogryźć?”
- Ja: ” Tak, mógłby ale to nie jest jego wina, że tak się zachowuje, on nie daje sobie rady ze sobą i nie tak był prowadzony”
- Właściciel: “A długo to potrwa, bo ja nie mam czasu, żeby się z nim uczyć?”
- Ja: “Nie wiem, wszystko zależy od pana podejścia do sprawy, od tego czy się pan zmieni, czy będzie się pan do wszystkiego dostosowywał, ale najpierw ma pan ogrome zadanie. Musi pan zdobyć na nowo zaufanie psiaka.”
- Właściciel: “A myśli Pani że on się zmieni, ale to taki gamoń, że coś pod blokiem leży i czy ktoś coś postawi i on już rzuca się, atakuje”
- Ja: “A uczył go pan prawidłowo wszystkiego, jak był mały? Nie? I stąd później te problemy”
- Właściciel: “Jeny ciężkie to wszystko będzie i co to nastały za czasy, żeby nie tłuc psa”
- Ja: “A pan chciałby być bity?”
- Właściciel: “Ale to jest pies, on powinien być karny, usłużny człowiekowi, nie dość że tyle musiałem kasy na niego wyrzucić, to jeszcze same z nim problemy”
- Ja: “No właśnie to jest pies, istota żywa, czująca, odczuwająca emocje i uzależniona mocno od człowieka”
- Właściciel: “Yyyy, a nie chce go Pani odkupić? Taniej odsprzedam, niż kupiłem”
- Ja: “Mam już swoje psiaki”
- Właściciel: “No dobra coś trzeba robić, żebym nie miał przerąbane, tym bardziej że nic na głupka już nie działa, ani bicie, ani krzyki i gdyby tyle nie kosztował, to ja już bym wiedział co z nim zrobić”
Czyli trzeba by coś zrobić, ale się nie chce, nie rozumie się kompletnie zachowania i potrzeb psa, problemów coraz więcej i próba podjęcia pracy, gdzie moim zdaniem i tak z tego nic nie wyjdzie. I w tym wszystkim ja, która musi przekonywać o tym żeby nie pastwić się nad psem i żeby go w końcu zrozumieć, kogoś, kto jak by tylko mógł odsprzedał by psa szybciutko.
Taki jeden chwilowy kawałek z pracy behawiorysty.