Już trochę minęło od adopcji Karmela– rudego zbója i zakapiora, oczywiście kiedyś. W dniu adopcji spakowałam się i pojechałam do schroniska do Sosnowca po psa, który już trochę narobił w swoim życiu. Oczywiście o rudym zbóju dowiedziałam się od koleżanki behawiorystki z Sosnowca, że siedzi w schronisku taki jeden, niedobry, który wrócił z adopcji, bo atakował. Spojrzałam na zdjęcie i coś mnie uderzyło w serce, bo rudy zbój strasznie z wyglądu podobny był do mojego nieżyjącego pitaRedzia. Do kojca rudego zbója wchodziłam z duszą na ramieniu, zmęczona po przejechaniu masy kilometrów po psa – „niespodziankę” – jedną wielką niewiadomą. Rudy zbój szybko pokazał mi do czego jest zdolny. Ale stopniowo, powoli się zaprzyjaźnialiśmy. On mi pokazywał zęby, doskakiwał do szyji, rozszarpywał ubrania, a ja mu spokój, szacunek. Przeżył na początku pewnie szok, że nikt nie chce go bić, przyduszać do ziemi, czy cokolwiek wykonywać z nim awersyjnie, a musiał to gdzieś kiedyś przejść, bo włączał się w nim ciągle system obronny.
Psi chłopak nie znał wielu rzeczy, bał się wszystkiego, co go otaczało. Teraz po naszej ciężkiej, długiej pracy, opartej na szacunku i zaufaniu, rudy zbój, to już całkiem inny pies, chociaż łagodny baranek to już nigdy nie będzie. Nienawidzi weterynarzy i jak się cokolwiek koło niego, lub z nim robi. Ale to wszystko, to nic, w porównaniu, do tego, co było. Teraz Karmel, to super psiak, który kocha całym sobą, uwielbia spać w łóżku, lub fotelu opatulony kocykami, pomaga mi bardzo w pracy z innymi ludźmi i ich psiakami. Dlatego zawsze trzeba pamiętać, że ciężka praca popłaca. Oczywiście w wypadku psa z takimi problemami musi być mądra i przemyślana i nigdy taki pies nie powinien trafić do ludzi, którzy nie mają pojęcia, jak umieć żyć i pracować z takim psem.