Trzeba się mocno nagłówkować i napracować, żeby dotrzeć do głowy zafiksowanego psa.
Bardzo często trzeba się mocno nagłówkować i napracować, żeby dotrzeć do głowy zafiksowanego psa, do którego nic nie dociera i który ma swój świat. Psiak został zaadoptowany. Do domu właścicielki został przywieziony „otumaniony”, jak to określiła właścicielka. Mówiono, że dlatego, aby lepiej zniósł podróż. Następne dni i miesiące okazały się dla psa i jego ludzkiej rodziny wielką katorgą. Nie było możliwości wyjść z psem na spacer, okropne pobudzenie, rzucanie się na wszytko i wszystkich. Doradzono psu kolczatkę, która okropnie pogłębiła problem i w wyniku szarpania na niej doszło do uszkodzenia tchawicy. Pies nie radząc sobie zaczął szczekać. Bez przerwy szczekał.
Podczas pierwszych obserwacji psa zauważyłam, że psiak zachowywał się tak, jakby niczego nie znał. Drążyłam w tym temacie i okazało się, że pies do momentu przywiezienia mieszkał parę lat od małego w małym ograniczonym kojcu. A potem nagle został wrzucony do ludzi, bloku, do mnóstwa bodźców. Jego głowa nie radziła sobie z niczym. Do tego nie był w ogóle przez nikogo niezrozumiany. Właścicielka miała dla niego ogromne serce, ale niestety to nie wystarczało. Zanim rozpoczęłam z psem pracę, został on przez mnie wysłany na badania, ponieważ jego stan zewnętrzny i to co się z nim działo, był tragiczny. Badania wyszły dobrze. Oprócz tego, że została uszkodzona tchawica, kiedy pies był korygowany kolczatką. Właścicielka sumiennie z nim pracowała i po czasie wszyscy zaczęli cieszyć się sobą.