CZYTANIE KSIĄŻEK PSOM W SCHRONISKACH.
Opublikowano: 2020-11-01

CZYTANIE KSIĄŻEK PSOM W SCHRONISKACH.

Troszkę z innej prespektywy, bez ochów i achów, bez zachwytów – temat do bardzo mocnego przemyślenia.

  • Zawitał do nas nowy trend, a mianowicie czytanie psom książek w schroniskach. Przeczytałam wiele artykułów na ten temat, wiele wypowiedzi i opinii osób zarówno postronnych, posiadających swoje psiaki i osób związanych zawodowo z pieskim światem – pracujących z psami. Na pierwszy plan wysuwa się z tego jeden wniosek – zachwyt nad zachwytami. Na pewno osoby wcielające w schroniskowe psie życie tą inicjatywę chcą dla nich jak najlepiej, ale czy to aby na pewno oznacza, że sprawiamy, że czują się one lepiej?
  •  Pomagając przez dłuższy czas kiedyś w schronisku, znając schroniskowe psie życie od podszewki, będąc tam codziennie, rozumiejąc psią psychikę, a teraz również mając możliwość pracy z psami trudnymi, zagrożonymi, zniszczonymi psychicznie przez ludzi do granic możliwość, adoptowanymi i samemu mając w domu takie psy po przejściach, analizuję, że ktoś, kto wprowadził tą inicjatywę bardzo mocno patrzył na wszystko tylko i wyłącznie z punktu widzenia człowieka lecz nie koniecznie już psa, co podkreślam bardzo mocno, nie oznacza, że chciał tym psom w jakikolwiek sposób zaszkodzić.
  • Psy ogólnie rzecz ujmując i nie zagłębiając się w szczegóły, gdyż to temat na osobny artykuł, nie lubią nadmiernego ludzkiego ględzenia do nich. Jeżeli non stop ględzimy do swojego psa sprawiamy, że jego głowa “spala się” ciągle niepotrzebnie na analizowaniu tego, jakie w danym momencie mamy emocje.
    Często również podczas takich ludzkich wywodów psiaki wyłapuja tak zwane “słowa klucz” na które zostały wcześniej świadomie bądź też nieświadomie uwarunkowane, reagując na nie, gdzie często taki człowiek myśli, że jego pies rozumie wszystko, co się do niego mówi. Otóż nie, nie rozumie, on tylko ściąga naszą tonacje, nastrój, emocje oraz słowa klucz i odpowiednio emocjonalnie reaguje na nie.

To tak samo, jakby wysłać nas, gdzieś na odległą planetę, na której spotkalibyśmy dziwnego stwora, który mówiłby coś do nas, ględziłby, ględził i ględził…. Co w takiej sytuacji byśmy zrobili? Po prostu staralibyśmy się przeanalizować i wyczuć jaki ten obcy ktoś ma nastrój i zamiary wobec nas.

  • Bardzo czesto nawet psom stabilnym emocjonalnie trudno jest poradzić sobie z ciągłym ględzeniem ich przewodnika. Takie psy nad którym ciągle “brzęczy” ich przewodnik idą w różne odłamy – albo nie wytrzymują tego i zaczynają atakować, albo wyłączają się całkowicie na przewodnika i wtedy uznawane są za głupie i nieusłuchane, bo nie reagują na przykład na przywołanie.
  • Jasną sprawa jest, że psy w schroniskach nie są psami stabilnymi ewmocjonalnie, a nawet jakby takie tam trafiły, środowisko przetrwania, jakim niewątpliwie jest schronisko, sprawia, że musza się dostosować i zmianie ulega ich emocjonalność.
  •  Jeżeli naprawdę chcemu pomóc psu będącemu w schronisku musimy stać się dla niego prawdziwym, przede wszystkim stabilnym emocjonalnie, konsekwentnym (nie mylić jak to niektórzy niestety mylą z wychowaniem tak zwaną “twardą ręką” ) przewodnikiem. Taki schroniskowy pies na tyle ile się da, aby mógł w miarę “normalnie” funkcjonować musi mieć zapewnione tak zwane psie potrzeby, a na pewno nie jest nimi słuchanie “Pana Tadeusza” w naszej interpretacji.
  •  Pamiętajmy psy w schroniskach są często psami sfrustrowanymi, bądź nadmiernie podekscytowanymi. Przy takich psach milczenie jest złotem. Chcąc na przykład podekscytowanemu psu założyć szeleczki bądź obróżkę na spacer nie pobudzam go jeszcze bardziej mówiąc do niego, tylko robię swoje w milczeniu i wychodzę z nim. Staję się w ten sposób w oczach tego psa stabilnym emocjonalnie przewodnikiem, który nie narzuca psu swoich emocji ględzeniem, których dany psiak i tak ma już sporo.
  • Pamietajmy, że psy w schronisku to w dużej mierze psy po dużych przejściach. Nigdy tak naprawdę do końca nie wiemy czego zaznały od człowieka. I teraz nasuwa mi się taka myśl. Tak jak wspomniałam wcześniej psy bardzo wychwytują w naszych wypowiedziach tak zwane “słowa klucz” i pomyślmy sobie, że czytamy takiemu psu po przejściach i akcentujemy jakiś wyraz, czy zwrot, który psu nie kojarzy się dobrze, bo na przykład poprzedni właściciel wymawiał dane słowo, a następnie bił swojego psa. W mózgu takieg psa po zarejestrowaniu takiego słowa klucz już nastepuje łańcuszek skojarzeń – dane słowo – bicie – obrona psa poprzez atak na człowieka. A co w przypadku, kiedy w zamknietym boksie taki fragment przeczyta dziecko?
  •  Częstym argumentem za czytaniem psom schroniskowym, który powtarza się na forach jest to, że psy uspokajają się szczególnie wtedy, kiedy przed boksami czytają im dzieci. Nie zgodze się z tym, dlatego, że dzieci są przez psy odbierane szczególnie, na pewno inaczej niż dorosły, szczegónie jeżeli chodzi o sposób mówienia, gestykulację i poruszanie się. Przede wszystkim dzieci są osobami, ktore nie “czytaja psów” i nie znają ich komunikacji. Najgorsze, co może być dla takiego schroniskowego psa, to postać dziecka siedząca na wprost skierowana do niego, często wgapiająca się prosto w oczy i wyciagająca ręce. Są to wszystkie sygnały, które pies może odebrać jako wyzwanie, prowokowanie go, bądź atak w jego kierunku.

Chciałabym, żeby osoby, co ważne, które znają się na psiej psychice i są przy schroniskowych zwierzętach przyjrzały się, czy ta coraz bardziej szerząca się akcja, której odbiorcami stały się bezdomne psy, aby faktycznie służy lepszemu samopoczuciu tych psów.